Forum Stowarzyszenia
Łażąc po moim rodzinnym mieście znalazłem na przedwojennym osiedlu Dyrekcja (ponoć największa inwestycja budowlana II RP z historycznym Gmachem Dyrekcji PKP na czele) znalazłem parę śladów okupacji, ale za to jakich!
Budynek na ul Katedralnej:
nad pierwszą i ostatnią klatką są ślady po gapach:
zbliżenie:
ostatnia klatka i kolejna gapa:
zbliżenie:
No i chyba orginalna niemiecka Victoria wyłazi z pod tynku:
kolejny budynek, tym razem w alei Piłsudzkiego:
a na tym budynku od frontu:
Urząd Kontroli Dochodów w Chełmie
a z boku:
Kreishauptmannschaft, wg mieszkańców tu była siedziba Gestapo
wg, starszej pani, mieszkanki tego budynku to ślady po innym napisie informującym o siedzibie policji:
a to uchwyt w którym tkwiła flaga ze swastyką:
i jeszcze dwa ślady po niesławnym referendum:
Jak to się uchowało tyle lat po wojnie?
Pytanie czy takie pamiątki należy zachować czy zamazać i zapomnieć?
ja myślę że te ślady należało by zakonserwować, ale paru mieszkańców tego domu wolało by to zatynkować.
Ostatnio edytowany przez YasMan69 (3.11.2008 20:37:51)
Offline
administrator
Słów mi brakuje, niesamowite. Brzydkie to pamiątki, ale historii sobie nie wybieraliśmy. Powinno się o to walczyć.
Offline
Moderator
No, skoro takie ślady przetrwały w kolebce tzw. Polski Ludowej czyli miejscu powstania PKWN , to wcale się nie dziwię, że rzeczona Ludowa Ojczyzna pierdyknęła 45 lat później z hukiem. I jeszcze prawie dwie dekady dłużej administracja niemieckiej (przepraszam, nazistowskiej) przestrzeni życiowej na wschodzie ma swoje ślady. Co do 3xTAK, to ze pozostały to się nie dziwię. Pytanie tylko, czy autentyczne, czy jakiś powojenny wytwór radości z powodu kolejnej rocznicy lipcowego święta.
Co do pozostawiania takich znaków to uważam, ze należy w miarę możliwości zachować co się da - ku przestrodze.
Nieliczni już świadkowie odchodzą, a i świadków młode pokolenia mają coraz częściej za istoty mniej realne od kosmitów, a autentyczne relacje są mniej wiarygodne od wirtualnej rzeczywistości. Nie ma na to rady. Jak się łopatologicznie nie pokaże nie uwierzą.
Offline
Moderator
A co do gap to pewnie coś takiego musiało wisieć:
Ta akurat wisiała nad wejściem do siedziby Krieshauptmannschaft Reichshof czyli po hitlerowsku starostwa powiatowego w Rzeszowie (po hitlerowsku, bo Rzeszów nigdy po niemiecku nie nazywał się Reichshof - nazwa został stworzona dla potrzeb administracji III Rzeszy). W budynku owym było także więzienie, w którym przetrzymywano i maltretowano ofiary terroru.
Sama gapa połamała się przy zrzuceniu na bruk, po wypędzeniu Niemców w sierpniu 1944r. Pewnie wzór wrony był ogólnie obowiązujący.
Offline