Forum Stowarzyszenia
administrator
Już samo słowo "deregulacja" jest przepiękne. Parę innych, nawet dłuższych wyrazów, jakoś mi w łepetynie utkwiło, tego nijak nie jestem w stanie spamiętać. Znak jaki, czy co? Zawsze, kiedy mam go użyć, przychodzi mi do głowy delegalizacja i demoralizacja, czasem też degrengolada. Miało być fajnie, już dziś nikt nie musi kończyć uciążliwego i kosztownego kursu, zdawać paskudnych i kosztownych egzaminów. Otworzyliśmy miasto dla rzesz nowych, entuzjastycznych, pełnych dobrych chęci i zapału przewodników. Ponoć miał ich weryfikować rynek, odrzucając tych słabych a dając pracę kompetentnym.
Bywam czasem na Powązkach. Tak uczciwie, niestraszna mi tam konkurencja, pracy dla mnie starcza aż nadto. Nie mam specjalnie czasu ani potrzeby słuchać innych, jednak czasem się przypadkiem zdarza. Czego to się tam nie można dowiedzieć...
Jakiś czas temu słyszałem dwukrotnie opowieści o Romanie Szewczykowskim. Postać ciekawa a grób nadzwyczajny (mam wrażenie, że jako dzieło metaloplastyki chyba najciekawszy na Powązkach, przynajmniej w starszej części), a i na ewangelickich podobnego dzieła w tej chwili sobie nie przypominam. Jeden z przewodników przechodził z grupą obok i po prostu machnął ręką, mówiąc kilka słów o ciekawym krzyżu, drugi coś niecoś nawet ludziom mówił, sam się jednak przyznał, że nie zna żadnej pamiątki po Szewczykowskim na terenie miasta - na Grochowie widać zanadto nie bywa . Ale to są drobiazgi, każdemu się może zdarzyć. Wczoraj za to...
O bramie św. Honoraty rzadko coś zwiedzającym mówię, poza datą, nazwiskiem twórcy i kilkoma słowami o symbolice - na ulicy jest głośno, wchodzę z ludźmi od razu na cmentarz, gdzie zawsze coś można dodać. Prawdę mówiąc, o fundatorze i pochodzeniu nazwy można sobie przeczytać na tylnej stronie wschodniego pylonu. Jednak podsłuchany wczoraj oprowadzacz dłuższą chwilę zgromadzonym przed bramą uczniom opowiadał dyrdymały. Stwierdził m. in., że bramę wybudowała sobie pani Honorata Landsbergis (Landsbergis, jak były prezydent Litwy). Używał tego nazwiska z lubością kilkakrotnie i jeszcze kazał je biednym dzieciom zapamiętać... Gdyby ktoś tej historii nie kojarzył: bramę ufundował Mieczysław Landsberg na pamiątkę swojej zmarłej małżonki Honoraty. Różnice niby niewielkie. Prawie tak, jak było
Mam cichą nadzieję, że przynajmniej lekarzy i policjantów sobie nie zderegulujemy. Z przewodnikami po Powązkach wyszło, jak wyszło.
Offline
Użytkownik
I cóż począć z Twoim postem Drogi Chrisfoxie? Generalnie masz rację, że "informacje" jakie przekazują zwiedzającym różnej maści "oprowadzacze" są delikatnie pisząc nieprecyzyjne. Jednak sporo niezłych "kwiatków" można było usłyszeć od "licencjonowanych" przewodników w czasach znacznie poprzedzających "deregulację" Przewodnictwo to taka dziedzina, gdzie ani "re" ani "dere" gulacja nie zagwarantuje jakości usług. To kwestia indywidualnego podejścia do tego specyficznego zawodu.
Tytułem wyjaśnienia - Nie mam innego powodu bronić deregulacji, niż wrodzona niechęć do nadmiernej regulacji ze strony państwa. Sam jestem licencjonowanym przewodnikiem, który ledwo zdał dość trudny egzamin, bo wdał się w dyskusję (merytoryczną ) z szanownymi egzaminatorami. Zdałem, bo zaproponowałem konfrontację ze źródłami i komisja "pękła w końcu. Ot takie moje 3 grosze w sprawie
Offline
Wydaje mi się, że żaden z was nie słyszał opowieści o przedstawionej tam postaci świętej Honoraty, herod-baby, która była rzymskim żołnierzem ukąszonym przez węża i której poświęcona jest brama i stojąca tam postać, więc jeszcze zwracacie uwagę na takie drobiazgi.
Fritur ma swoje prawa
Offline
administrator
Nie, tego nie słyszałem.
Oczywiście, znam przewodników licencjonowanych (ba, licencjonowanych jeszcze w czasach poprzedzających moje pojawienie się na tym łez padole), potrafiących opowiadać rzeczy niezwykłej urody, choć z jakąkolwiek prawdą (i logiką zresztą też) nie mające nic wspólnego. Niemniej, konieczność zdawania egzaminu wymuszała jednak choć odrobinę zainteresowania jakimś tam ogólnym przygotowaniem się z paru zagadnień. Teraz...
Poszedłem na kurs już troszkę praktykując - nie dla pieniędzy, tylko świętego spokoju, żeby mnie przypadkiem gdzieś jaki byle kto nie prześladował za brak papierka. Ogromną miałem wówczas wiedzę o mieście, tak mi się przynajmniej zdawało, więc miała to być formalność. W trakcie, błyskawicznie przekonałem się, że odrobinę swoją znajomość Warszawy przeceniałem. Teraz (także dzięki kursowi i egzaminom) wiedzy mam chyba nieco więcej ale i pokory też
No dobrze, z tą pokorą może odrobinę przesadzam. Jednak nie tak do końca
Offline