Forum Stowarzyszenia
Użytkownik Mojżesz
Zdążyłem się już zorientować w Kąciku Kulturalnym i zauważyłem, że są topici odnośnie koncertów. Zatem pozwolę sobie na krótką recenzję jednego z najlepszego koncertów jakie widziałem (a wierzcie mi mili Państwo, przez te 9 lat zdążyłem się naoglądać). Bilet na koncert wygrałem, bo wymieniłem większość projektów z jakimi mieli styczność ludzie, którzy kiedykolwiek grali lub grają w Candlemassie.
Może od początku, wyjechałem z Warszawy o 5 rano dnia poprzedniego, po to by móc mentalnie przygotować się na audiencję u Króla. W międzyczasie oczywiście coś się zjdało itp. Ale najważniejszy jest koncert. Wracając jednak do meritum, z ekipą z którą się ustawiłem na koncert weszliśmy do Klubu Studio ok. 18:30. Kiedy w końcu się rozsiedliśmy, zaskoczyło nas to jak mało osób przyjechało zobaczyć legendę Doom Metalu. Widać Kraków nie był najlepszym wyborem na organizację koncertu. W każdym razie, o 18:50 rozpoczął grać pierwszy (i ostatni) support. Znana w świecie polskiego doomu, Cemetery of Scream, zagrała kawał dobrego doomowego rzemiosła. Jednakże nic ponad to. Minusem okazał się wokalista, który wyglądał jakby to był jego pierwszy koncert, a jego nieobecny wzrok zdradzał strach i niepewność. Po 45 minutach supportu udaliśmy się do stolików poczekać na Świecznik. Po 15 minutach do naszych uszu doszły długo wyczekiwane i piękne takty marszu żałobnego, którym koncert Candlemass został rozpoczęty. Gdy Królowie wybiegli na scenę i zaczęli grać, cały świat na zewnątrz przestał się liczyć. Byliśmy my oraz Candlemass. Niewątpilwym plusem była wspaniała setlista na której nie zabrakło utworów promujących nową, genialną płytę 'King of the Grey Islands'. Oprócz kawałków z tego prześwietnego koncept albumu, Candlemass zaprezentował klasyki takie jak: At the Gallows End, Solitude, Demons Gate czy A Sorcerer Pledge. Żyć nie umierać. Piękno tych utwór nie jest w stanie wyrazić żadne słowo, które tu nakreślę. Scenografia czyli 4 wielkie krzyże palące się za zespołem nadawały wszystkiemu wokół doomowego klimatu jeszcze bardziej. Kontakt z publiką był kapitalny, razem śpiewaliśmy, razem przeżywaliśmy te cudowne hymny Doom Metalu. Koncert trwał nieco pond 75 minut, w tym dwa wykrzyczane bisy, na których moje płuca gdyby mogły znalazły się na podłedze. Nie muszę mówić w jaki stanie jest moje gardło po tym śpiewaniu. Zaraz po zakończeniu koncertu zespół zszedł do fanów rozdawać autografy itp. Kupująć jedną z dwóch brakujących mi płyt w dyskografii Candlemass, poprosiłem o autograf kolejno każdego z członków zespołu. A od wokalisty dodatkowo z dedykacją. Przeżycie niesamowite.
Na koniec, spoktałem ciekawych ludzi z Krakowa - niby nic dziwnego, aczkolwiek bylem nastawiony sceptycznie do tego, czy kogoś poza ekipą poznam sensownego. I jak zawsze, życie mnie zaskoczyło. Poza tym spotkałem znajomych z różnych koncertów.
Podsumowując, jeden z lepszych gigów w moim życiu. Trzy słowa na koniec: EPICUS DOOMICUS METALLICUS!
Azrael
Offline
administrator
Jakoś mi ten wątek umknął. Musiało być ciekawie - szkoda, że w Krakowie
Offline