Forum Stowarzyszenia
Wierzbowa napisał:
Chyba jest wpisany , ale dla równowagi chciałbym powiedzieć, że takie wieżowce o konstrukcji stalowej(jak PK i N) mają określony czas eksploatacji. Więc kiedy ten czas minie nadają już się tylko do rozbiórki. Reasumując PK i N wcześniej lub później zniknie z panoramy Warszawy.
Wlewasz miód w moje serce,
wspominałem o tym cicho, ale mnie zakrzyczeli. Mam tylko cichą nadzieję, że nikt nie będzie chciał konserwować tego "złomu", a wtedy prędzej czy później sczeźnie (oby prędzej !).
Co do wpisania na listę zabytków - papier wszystko zniesie - przyjdzie ktoś mądry i skreśli. To łatwiejsze niż się niektórym wydaje
Offline
enejeio napisał:
Ostatecznie, nawet gdyby przez wiele lat był tam tylko "Central Park" - nie wiem, czy by to nie było lepsze niż to, co jest obecnie. Histeria z jaką wszyscy bronicie tu pałacu przypomina trochę handlarzy z blaszaka, czy stadionu dziesięciolecia - tyle, że oni walczyli o swoje miejsce pracy. No ale oczywiście, każdemu wolno mieć swoje zdanie.
1. To jest forum warszawskie.
2. Tu są ludzie, dla których usuwanie śladów historii jest barbarzyństwem.
3. Odbiór przywiązania do pałacu jako objawy histerii wygląda raczej na postawę kogoś spoza lokalnego środowiska...
4. Nie podoba się? To nie jest problem tego forum.
Jeszcze jedno, jako mój głos w dyskusji: dla mnie jako symbol azjatyckiej dominacji pałac od dawna już nie funkcjonuje, natomiast symbolem wciąż obecnego zagrożenia wschodnim barbarzyństwem jest niezłym i już choćby dlatego powinien pozostać.
Zuzi powtarzam, że historii uczymy się po to, żeby nie kopiować tych samych błędów. Tego się zamierzam trzymać.
Offline
Ilianne napisał:
1. To jest forum warszawskie.
2. Tu są ludzie, dla których usuwanie śladów historii jest barbarzyństwem.
3. Odbiór przywiązania do pałacu jako objawy histerii wygląda raczej na postawę kogoś spoza lokalnego środowiska...
4. Nie podoba się? To nie jest problem tego forum.
Jeszcze jedno, jako mój głos w dyskusji: dla mnie jako symbol azjatyckiej dominacji pałac od dawna już nie funkcjonuje, natomiast symbolem wciąż obecnego zagrożenia wschodnim barbarzyństwem jest niezłym i już choćby dlatego powinien pozostać.
Zuzi powtarzam, że historii uczymy się po to, żeby nie kopiować tych samych błędów. Tego się zamierzam trzymać.
1. A czy ja piszę o Pikutkowie?
2. A zatem odbudowa Warszawy to jedno wielkie barbarzyństwo - bo zniszczono ślady tragicznej historii. Warszawa powinna zostać skansenem gruzów?
3. Ma inne zdanie, więc nie jest stąd? Eksmitować przyjezdnych!
4. Właśnie, wątek dotyczył zupełnie innego problemu, ale zrobiła się nagonka na moje poglądy więc się starałem bronić.
Historia nauczycielką życia - to slogan dobry dla małych dzieci. Ja uczę się historii, żeby dowiedzieć się czegoś o człowieku.
Offline
miglanc
Wybacz Enejeio, ale wykazujesz sie dokładnie taką samą postawą jaką wykazywali się panowie z BOSu. Dziewiętnastowiczną architekturę traktowali jako bezwartościową i wrogą ideologicznie. Czy Ci się podoba czy nie, PKiN jest jednym ze świadectw tragicznej i skomplikowanej historii naszego miasta.
Daleki jestem od zachwytów nad nim, ale uważam, że powinien zostać, choć naleźałoby go nieco zneutralizować innymi budynkami tak aby nie dominował nad ścisłym centrum. Ale to juź temat na inne fora...
Jak chcialeś popisać sobie o Swoim niezadowoleniu z PKiN to było złoźyć wątek o TYM, a nie zaczynać od "wąskiego" Krakowskiego Przedmieścia.
A Illiane i tak ujęła to najzwięźlej...
Offline
Ależ ja nigdzie nie neguję jego znaczenia - nie domagam się spalenia wszystkich zdjęć z jego podobizną. Nie chcę go wymazać z pamięci, ale z przestrzeni miasta. Czy trzeba pokazać autentyczną kupkę gruzów, żeby zrozumieć historię zniszczenia Warszawy? Czy trzeba osobiście wziąć udział w akcji pod Arsenałem, żeby się czegoś dowiedzieć o historii?
Neutralizacja to rozwiązanie połowiczne, tym bardziej, że ten moloch jest postawiony tak, że się go nie da skutecznie zneutralizować. Nie chciałem pisać o Moim niezadowoleniu, ani tym bardziej o PKiNie, ale nikogo prawie temat Krakowskiego nie zainteresował, wszyscy się natomiast rzucili do obrony pałacu
No to odpowiadam jak potrafię, ale widzę, że już mnie zaocznie odsądzono od czci i wiary.
A tu jeden z pomysłów na neutralizację:
Ostatnio edytowany przez enejeio (15.02.2010 14:22:33)
Offline
Moderator
Któryś z forumowiczów powiedział, że dobrze by było zburzyć pałac i odtworzyć przedwojenną siatkę ulic. Ja też bym chciał ale wspólcześni deweloperzy i architekci mają takie samo nabożeństwo w stosunku do XIX architektury jak ci z BOS-u. Na Tamce na przeciwko Pałacu Ostrogoskich stała najstarsza kamienica na tej ulicy.Najpierw wysiedlono
z niej lokatorów, poźniej stała parę lat opuszczona, wreszcie ją rozebrano aby na tym miejscu postawić nowoczesny wieżowiec.(wszystko w majestacie prawa). Na osłodę odtworzono(odlano w betonie) fasadę zburzonej kamienicy na pamiątkę w przyziemiu wieżowca.
Inny przykład.Na ulicy Chmielnej 25 stała przedwojenna kamienica. Co prawda zmieniono jej po wojnie fasadę ale reszta budynku była autentyczna. Kiedy spadkobiercy przedwojennych właścieli odzyskali tą kamienicę to prędziutko ją zburzyli, pewnie po to aby się do nich nie przyczepili jacyś mazgaje-obrońcy zabytków.Takich przykładów wyburzeń po 1989( a więc już nie w komunie) można by mnożyć ale chyba nie ma po co. Chciałem tylko zasygnalizować, że wiara w respektowanie historii przez współczesnych architektów jest tylko mrzonką. Liczy się kasa. Prędzej postawią w miejsce PK i N kopię Manhatanu niż odtworzą przedwojenne ulice.
Ps. Na terenie byłej zajezdni "Inflancka" postawiono kompleks budynków i chyba "przy okazji" dojazd do jednego z budynku puszczono śladem dawnej ulicy Żoliborskiej.
Chyba nie było by problemu aby wydobyć tę zapomnianą ulicę z niebytu choćby postawić
tabliczkę z nazwą ulicy przy tym dojeździe. Ale chyba nikt o tym nie pomyśli.
Offline
Wierzbowa napisał:
Chciałem tylko zasygnalizować, że wiara w respektowanie historii przez współczesnych architektów jest tylko mrzonką. Liczy się kasa. Prędzej postawią w miejsce PK i N kopię Manhatanu niż odtworzą przedwojenne ulice.
Myślę, że choć 1 przyzwoity i niepazerny architekt by się znalazł. Może jakiś Niemiec - ci są w miarę uczciwi
Złych i barbarzyńskich wyburzanek było wiele - za cara, za niepodległej, po wojnie i obecnie, ale to nie znaczy, że każda rozbiórka MUSI TAKA BYĆ.
Burzenie "małych" obiektów zazwyczaj nie interesuje tzw. opinii publicznej, bo kto by się przejmował jakąś ruderą. Nawet jeśli jest z 1830 roku. Jednak w przypadku centrum stolicy i ogromnej budowli jaką jest PKiN wcale nie musi być podobnie. Wystarczy sobie przypomnieć ile emocji wzbudziły słowa Radka Sikorskiego i moje tutaj. Taka operacja byłaby czymś unikalnym w skali światowej i nie tylko cała Warszawa i Polska przyglądałaby się temu z uwagą, ale także ludzie z zagranicy. Problem w tym, że póki co nie ma społecznego przyzwolenia na takie działania.
A jako formę pamięci, na jakimś placyku postawił bym miniaturowy posąg PKiNu odlany z brązu. Niech dziatwa wie, jak tu drzewiej bywało.
Offline
Użytkownik
enejeio, a może złagodzisz swoje stanowisko, gdy zobaczysz skąd czerpano wzorce? Np Clevland:
A tu zdjęcia "policyjne" naszego bohatera:en face i z profilu
Offline
administrator
polex napisał:
może złagodzisz swoje stanowisko
Argumenty merytoryczne tu nie pomogą, chodzi całkiem o co innego.
Czytam, czytam... wciąż to samo.
Com napisał, napisałem (J 19, 22). Wcześniej.
Offline
Użytkownik
enejeio napisał:
Panie i Panowie (...) Histeria z jaką wszyscy bronicie tu pałacu przypomina trochę handlarzy z blaszaka, czy stadionu dziesięciolecia
ups po raz pierwszy
a na ups po raz drugi i trzeci szkoda mi czasu
Offline
Moderator
Nie zapominajmy, że pekin to jedyny ocalały pomnik Józia - Koryfeusza Nauki, Wielkiego Językoznawcy i Kryształowej Skarbnicy Wiedzy (drugi jest chyba w Gruzji). Węgrzy poradzili sobie szybciutko - ucięli Józka do kostek w 1956r., Czesi też pozbyli się wrzoda. A nam została wspaniała pamiątka.
Offline
Budynek z Clevland nic nie wnosi do dyskusji, bo to zupełnie inna historia. Tak samo jak budynki z Moskwy czy Kuala Lumpur. Zapytajcie nowojorczyka, czy chciałby, aby na miejscu po wieżach WTC zbudowano Meczet Kultury i Nauki im. Bin Ladena
Zresztą dyskusja, a raczej "besztanie" mnie za mój punkt widzenia, od początku nie ma większego sensu, bo tak jak wy, ja też mam swoje zdanie, a jak dotąd nie pojawił się argument, który mógłby mieć na nie wpływ. Próbowałem się tłumaczyć ze swoich zapatrywań, ale chyba emocje wzięły górę. To tylko potwierdza fakt, że temat jest, póki co zbyt "gorący".
Obrońcom pałacu, "rasowo czystym" warszawiakom i miłośnikom jej historii dedykuje na koniec taką smutnawą opowieść (zaznaczam, że nie jest to głos w dyskusji, a tylko parę słów do refleksji):
Józef Ryczer (rzemieślnik warszawski):
Ojciec mój, Franciszek Ryczer, założył swój zakład tokarsko-parasolniczy w 1892 roku. Od 1904 roku zakład był prowadzony przez ojca, potem moją siostrę Julię i mnie, bez przerwy, przez pięćdziesiąt lat, w domu zbudowanym przez znanego architekta Henryka Marconiego, równolegle z dworcem Wiedeńskim, na rogu Alej Jerozolimskich 46/48 i Marszałkowskiej 101 […]
W czasie ostatniej okupacji […] dom, razem z naszą pracownią, ocalał, tylko narożnik od ulicy Marszałkowskiej był zniszczony częściowo bombą, lecz wkrótce został wyremontowany. […]
Zdawało się, że ten historyczny dom będzie trwał jeszcze długo, odmieniając się i przystosowując do zmieniających się czasów i potrzeb mieszkańców śródmieścia Warszawy. Nawet w bramie zawieszono tabliczkę „Dom zabytkowy”, chroniącą niejako przed rozbiórką. Tymczasem w 1953 roku stało się wiadome, że dom będzie rozebrany w związku z przebudową otoczenia Pałacu Kultury i Nauki.
Wiosną 1954 patrzyłem ze łzą w oku, jak zaczęto rozbierać kamienicę, w której spędziłem do tego czasu większą część swojego życia. Przeszedłem po raz ostatni przez podwórze i stary pusty sklep oraz pracownię z uczuciem, jakbym żegnał umierającego przyjaciela.
„Karta” 39/2003, s. 126-127.
Offline
Użytkownik
Pozwolisz, że do tej refleksji nie odniosę się.
Chciałbym natomiast zwrócić Ci uwagę, że przykład Clevland coś jednak do dyskusji wnosi. I choć chrisfox uznaje, że dalsza dyskusja nic nie wnosi to ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt, który (chcemy czy nie chcemy) bardzo mocno rzutuje na opinie nt pkin-u. Chodzi mianowicie o to, że jego styl utożsamiany jest z naszym wschodnim sąsiadem. O tym, że materia jest bardziej złożona może właśnie świadczyć ów przykład z Clevland.
Sąsiad nasz niejednokrotnie słynął z "kopiowania" zachodnich wzorców. Przykładami mogą być np Cadillac i Czajka, wahadłowiec USA i Buran made in CCCP, Concorde i TU-144
To tylko tyle tytułem zasadności przytoczenia przykładu z Clevland.
Offline
Nie musisz mi tłumaczyć jak wołowi na miedzy. Doskonale rozumiem w czym rzecz, ale ja nie jestem rusofobem i nigdzie nie nawołuję do burzenia rosyjskich pamiątek w mieście. Ba, uważam, że sowiecki styl w architekturze trzeba w stolicy zachować i dlatego nie wolno ruszać np. MDM-u. Zresztą pl. Konstytucji to kapitalny przykład nie tylko architektury, ale i ideologicznych ingerencji w miasto.
O ile skala MDM jest stosunkowo niewielka a jego zabudowa w pewnym sensie została już oswojona, o tyle pałac - jako budowla monstrualna i rozlazła, zajmuje ogromną przestrzeń w samym centrum. Nawet gdyby zamiast PKiN-u postawili w tym miejscu Statuę Wolności czy Big Bena też bym był za jej usunięciem. Nie chodzi o to, że PKiN jest "wschodni", chodzi o to, że dezintegruje przestrzeń centrum. To w jakich warunkach powstawał, jaką formę otrzymał i jakie skojarzenia budzi jest tylko dodatkowym wzmocnieniem "uczucia niechęci" wynikającego przede wszystkim z jego urbanistycznego niedopasowania do Warszawy. Moim skromnym zdaniem, z którym nie trzeba się zgadzać.
Offline
miglanc
enejeio napisał:
Nie chodzi o to, że PKiN jest "wschodni", chodzi o to, że dezintegruje przestrzeń centrum. To w jakich warunkach powstawał, jaką formę otrzymał i jakie skojarzenia budzi jest tylko dodatkowym wzmocnieniem "uczucia niechęci" wynikającego przede wszystkim z jego urbanistycznego niedopasowania do Warszawy. Moim skromnym zdaniem, z którym nie trzeba się zgadzać.
No nie, po trzech stronach bicia piany TAKA konkluzja. Naprawdę jestem pod wrażeniem
Offline
administrator
Czysta, rzetelna, konsekwentna i elegancka argumentacja. Szacunek dla rozmówców i ich poglądów... Faktycznie, Nowe Oblicze Kolejki.
Pogadajcie z nim jeszcze, a nuż się ucywilizuje?
Offline
A wystarczyło uważnie i ze zrozumieniem przeczytać post #1
enejeio napisał:
Od dawna jestem zwolennikiem zburzenia Pałacu Kultury. Nie tylko dlatego, że to symbol komuny, ale przede wszystkim straszny knot rozsadzający centrum miasta.
Offline
Użytkownik
Ciekawe dlaczego przypomniał mi się tekst niejakiego Henryka Sienkiewicza, komentujący wybory do Dumy: "Więc stanęla kwestia na tem, jak pogodzić dupę z batem".....?
Offline
wonsbelfer napisał:
Ciekawe dlaczego przypomniał mi się tekst niejakiego Henryka Sienkiewicza, komentujący wybory do Dumy: "Więc stanęla kwestia na tem, jak pogodzić dupę z batem".....?
Wielki człowiek ten Sienkiewicz - mnie przychodzi na myśl inny cytat: " Jak Kali ukraść - to dobrze, a jak ukraść Kalemu - to źle."
Offline
Emocje opadły, pora wrócić do właściwego tematu:
Bernardo Bellotto zw. Canaletto - Widok na Krakowskie Przedmieście od strony Bramy Krakowskiej olej na płótnie, Państwowe Zbiory Sztuki, Zamek Królewski, Warszawa.
A tak Jerzy S. Majewski pisał o tym fragmencie Krakowskiego:
Gdy w 1867 r. robotnicy burzyli kilkanaście kamienic stojących w miejscu obecnego skweru Hoovera, pod uderzeniami kilofów znikał kawałek historii Warszawy. Domy rozbierano w kilka lat po upadku powstania styczniowego. Ponoć po to, by ułatwić szarżę kozaków na Krakowskim Przedmieściu - miejscu manifestacji patriotycznych.
Sto lat wcześniej, w 1767 r., Bernardo Bellotto rozstawiał sztalugi na Bramie Krakowskiej i malował pierwszy widok naszego miasta. Pracował nad perspektywą Krakowskiego Przedmieścia. Przybył tu z Drezna, które opuścił po wielu latach, i w którym pozostawił dom z 24 płytami miedziorytniczymi pokruszonymi podczas pruskiego bombardowania. Jak zauważył Alberto Rizzi w książce o Canaletcie, obraz przedstawia nie tyle ulicę, co plac Bernardyński utworzony przez tzw. szerokie Krakowskie Przedmieście. W miejscu, gdzie dziś znajduje się skwer Hoovera, Krakowskie Przedmieście zamknięte było od południa dwiema kamienicami. Sama ulica zawężała się tu do przesmyka nie szerszego od uliczek Starego Miasta. Na obrazie Canaletta zaraz za stojącą do dziś barokową figurą Matki Boskiej Passawskiej widać z lewej rokokową kamienicę Henrietty Zofii z Pugetów Lhullier. Z prawej strony dopiero trwa budowa. Bryłę przyszłej kamienicy Wasilewskiego wyznaczają sztandary, czyli rodzaj rusztowań otoczonych rzędem drewnianych słupów wysokich na kilkanaście metrów.
Obraz Canaletta przedstawia dom Lhullierki jeszcze przed przebudową. Rokokowy jest pełen uroku. Ma jedno piętro z trójkątnym szczytem i delikatną dekoracją rocailową - to najbardziej typowy ornament rokoka przypominający stylizowaną muszelkę. Na reprezentacyjnym piętrze od strony placu Bernardyńskiego umieszczone zostały trzy wielkie okna balkonowe. Stojąc w nich, można było uczestniczyć w życiu miasta.
reszta artykułu tu: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,97596,4526713.html
Plac Bernardyński stanowił naturalne przedłużenie placu Zamkowego i tworzył spójną logiczną całość, takie "odrębne miasteczko zamkowe" w mieście. Wąski przesmyk Krakowskiego Przedmieścia ułatwiał komunikację, choć główną arterią, łącznikiem i naturalnym "korytarzem ruchu" przez długi czas była ulica Senatorska. Poszerzenie Krakowskiego Przedmieścia sprawiło, że ulica ta przejęła główną rolę komunikacyjną na trasie miasto - zamek, stała się reprezentacyjną drogą prowadzącą wprost na zamkowy dziedziniec. Przekucie wylotu do ulicy Miodowej spowodowało jednak poważny dysonans i (moim zdaniem) bardzo naruszyło ten logiczny układ. Nagle droga, która od wieków prowadziła prosto na zamek (czyli do środka miasta) skręca raptem gdzieś w bok. Ten dziwny "skręt" zastanawia zwłaszcza obecnie, kiedy "zamknięto" wjazd na pl. Zamkowy od strony Krakowskiego, a sama ulica nagle, tuż przed samym zamkiem ucieka ostro na lewo, jakby jej celem nie był już dojazd do zamku.
Nie żebym miał żal do kogokolwiek. To tylko takie moje luźne dywagacje związane z historią i rozwojem miasta. Nie żebym chciał cokolwiek zamurowywać, ani zawracać Wisłę kijem. Chciałem się tylko podzielić z Wami swoimi przemyśleniami, bo (nadal mam taką nadzieję) wydaje mi się, że czasem macie tak samo.
Ostatnio edytowany przez enejeio (18.02.2010 09:13:23)
Offline