Forum Stowarzyszenia
Użytkownik
Na prawie że "zaprzyjaźnionym" forum pojawił się filmik z you tube. Jest świetny Tym, którzy jeszcze go nie znają polecam
Offline
miglanc
A tak ciężko podać link z youtuba, chociażby dla tych co nie mogą albo nie chcą z różnych względów...
http://www.youtube.com/watch?v=Ki19Zo1DnUo
Offline
Użytkownik
roox napisał:
A tak ciężko podać link z youtuba, chociażby dla tych co nie mogą albo nie chcą z różnych względów...
Jak to? Przecież podałam. Mało tego zrobiłam to według wytycznych. Powinno wyświetlić się takie fajne fikuśne okienko yuo tubowe. Szanowny kolego Roox coś u pana chyba komp szwankuje
A żeby pociągnąć dalej wątek dorzucę jeszcze jeden filmik.
Zwrócie uwagę na niezłą choreografie panów z miotłami, no a teksty typu:
-plujka uliczna
-rozpruwacze kontaktów
-trawnik służący do tratowania
-myślące z niepokojem o remoncie autobusy
rozłożyły mnie na łopatki
Ostatnio edytowany przez emka 1471 (15.01.2010 14:27:27)
Offline
miglanc
No dobrze już, dobrze
Tagi są ok, link też, ale pod Firefoxem coś nie chodzi. Sprawdzałem na dwóch różnych komputerach.
Monika jakiej przeglądarki używasz?
Offline
administrator
roox napisał:
pod Firefoxem coś nie chodzi. Sprawdzałem na dwóch różnych komputerach.
Sprawdzam właśnie na trzecim. Owszem, z firefoxem. Wszystko jak się należy. A Monice należą się wyrazy uznania za postępowanie zgodne z wytycznymi
(jeśli ktoś poszukuje linku a w tekście go nie podano, wystarczy kliknąć "cytuj" - adres filmu jest umieszczony pomiędzy tagami [youtube] i [/youtube])
Offline
administrator
Jak zwykle, zapomniałem. Już wcześniej powinienem napisać coś takiego, jak poniżej
A filmiki prześliczne. Oba
Offline
Użytkownik
Zwróciliście uwagę na dość szczególny sposób podróżowania komunikacją miejską? Aż dziw bierze, że podczas dojazdu do pracy nie wyginęła połowa warszawskiej populacji Mój Dziadek, jeszcze jak żył opowiadał, że właśnie w ten sposób przemierzał codziennie drogę z Ronda Wiatraczna na Szwecką. Pracował w Pollenie.
roox napisał:
Tagi są ok, link też, ale pod Firefoxem coś nie chodzi. Sprawdzałem na dwóch różnych komputerach.
Monika jakiej przeglądarki używasz?
A Wy ciągle i ciągle z tym Firefoxem
Nie ma to jak stary niezawodny Explorer - to właśnie ten miły gość niezmiennie urzęduje w moim kompie
Offline
administrator
emka 1471 napisał:
Nie ma to jak stary niezawodny Explorer - to właśnie ten miły gość niezmiennie urzęduje w moim kompie
Dobrze napisane. Exploder jest i stary i niezawodny - i rzeczywiście, dzięki niemu wielu gości wciąż urzęduje w naszym komputerze (choć niekoniecznie mamy tych odwiedzin świadomość).
Offline
Użytkownik
Czy tylko wydaje mi się, że plujkiem ulicznym jest Mariusz Dmochowski? Nieco smuklejszy niż wtedy, kiedy wcielał się w rolę Wokulskiego?
Offline
administrator
Znawcą nie jestem, ale faktycznie, na to wygląda. A swoją drogą, fajnie było znów przy okazji ujrzeć te filmiki
Offline
Użytkownik
emka 1471 napisał:
Zwróciliście uwagę na dość szczególny sposób podróżowania komunikacją miejską? Aż dziw bierze, że podczas dojazdu do pracy nie wyginęła połowa warszawskiej populacji Mój Dziadek, jeszcze jak żył opowiadał, że właśnie w ten sposób przemierzał codziennie drogę z Ronda Wiatraczna na Szwecką. Pracował w Pollenie.
Pasażerowie wisieli na stopniach - to były "winogrona'. Mozna jeszcze było jeżdzic "na cycku"
czyli na buforze. To była jazda bez biletu oczywiście bo konduktor do "winogron" nie podchodził.
A tym bardziej do tych "na cycku".
A jacy panowie zawsze byli grzeczni - przepuszczali panie aby nie 'wisiały' na najniższym stopniu.
Tramwaj toczył sie wolno po szynach a czasami zatrzymywał na chwilkę między przystankami bo pan
motorniczy musiał wyskoczyć i wajchą zwrotnice przestawić. Na większych skrzyżowaniach
robił to pan 'wajchowy'.
Ja byłam mała, podróżowałam zawsze z osobą dorosłą więc wsiadalismy pierwszymi drzwiami
i mogłam stanąć za panem motornorniczym i przyglądac się jak tą swoją korbą kręci i jak robi
dzyń dzyń na przebiegających przez tory przed tramwajem - nie było pasów-zebr i można bylo
przechodzić przez ulice w którym miejscu się chciało.
A gdy jechałam w środku wagonu, gdy były miejsca siedzące - to lubiłam patrzeć jak pan konduktor
sprzedaje bilety pasażerom i potem dziurawi je takim specjalnym urządzeniem
(jak to się nazywało? ) - wydawał się ten pan konduktor bardzo ważny
i nie do zastąpienia... a potem wymyślili kasowniki.
Ostatnio edytowany przez osa (21.11.2013 16:30:58)
Offline
administrator
osa napisał:
lubiłam patrzeć jak pan konduktor
sprzedaje bilety pasażerom i potem dziurawi je takim specjalnym urządzeniem
(jak to się nazywało? )
Może ktoś zna fachową nazwę tych szczypiec - dla mnie to zawsze był, po prostu, dziurkacz
Przypomniałaś mi pierwszy (? - przynajmniej pierwszy mi znany, choć widywałem też znacznie prostsze, ale to chyba w Trójmieście) model kasownika. Wkładało się bilet poziomo a potem trzeba było od dołu mocno docisnąć wystający pod szczeliną czerwony blaszany języczek. Strasznej siły trzeba było do tego użyć - takie wspomnienie kilkulatka
Offline
Użytkownik
Oprócz dziurkacza-kasownika, Pan Konduktor miał jeszcze kopiowy ołówek z nakręconą na końcu gumką do oddzielania biletów z bloczka. Robił to bardzo sprawnie.
Offline
Moderator
Ja w kwestii tych kasowników z czerwonym języczkiem, miałem te same odczucia co Christfox.Trudno było tą blaszką skasować bilet.Pamiętam też, że bodajże na początku lat 70-dziesiątych wymieniono je na te z wajchą z boku.Poźniej przeżyłem w połowie lat 80-siątych deja vu na wycieczce w Krakowie.Wchodzę ci ja do tramwaju a tam....kasownik z czerwonym języczkiem, aż się łza w oku zakręciła(no trochę przesadzam )
Offline
administrator
Ha, mam już objawy typowe dla wieku. Kasowniki "z języczkiem" pamiętam świetnie a te z wajchą - w końcu wycofane nie tak dawno temu - musiałem sobie bardzo mozolnie przypominać (i tak do końca nie jestem pewien, czy mam przed oczyma ich prawdziwy obraz).
Offline
Moderator
Zanim pojawiły się kasowniki-dziurkacze, były kasowniki stemplujące bilety (datą?). Szybko z nich zrezygnowano, chyba dlatego, że tusz nie wysychał i bilety brudziły ręce a sam stempel się rozmazywał. Tylko czy były one w Warszawie? Też mam kłopoty z pamięcią.
PS1. Admin powinien nas wszystkich piszących o kasownikach ochrzanić za nie trzymanie się ram czasowych tematu. pojawiły się w latach 70.
PS2. Konduktorów oczywiście pamiętam, bo to było dawniej niż kasowniki, obok szczypiec- dziurkaczy fascynowały mnie rękawiczki konduktorów z uciętymi końcami palców.
Offline
administrator
michel napisał:
Admin powinien nas wszystkich piszących o kasownikach ochrzanić za nie trzymanie się ram czasowych tematu. pojawiły się w latach 70.
Słuszna uwaga. Surowo nas wszystkich upominam.
Co się tyczy tych stemplujących bilety, ja tego w Warszawie nie pamiętam. Zawsze spotykałem je na prowincji - i zawsze bawiło mnie, że tam muszą mieć nadrukowane wszystkie numerki (widać mieli mniej inteligentnych kontrolerów), podczas gdy w stolicy bilety były znakowane kodem z dziurek. Pamiętacie jeszcze, jak się to czytało?
Offline
Moderator
Ja też słyszałem,że na krótko wprowadzono w Warszawie kasowniki stemplujące datę.Ale słyszałem,że powód wycofania
ich był inny.Podobno ktoś odkrył że można wywwabiać ten tusz za pomocą rozpuszczalnika.Po prostu zanurzało się zużyty bilet w rozpuszczalniku a potem suszyło i można było wielokrotnie jeździć na tym samym bilecie.
W uzupełnieniu do kasowników.Po kasownikach z wajchą były wprowadzone ,jeszcze przed erą kasowników elektronicznych, takie małe srebrne kasowniczki i zawsze mnie dziwiło, że mimo ich rozmiarów nigdy się nie zapychały.
Offline
administrator
Wierzbowa napisał:
zanurzało się zużyty bilet w rozpuszczalniku a potem suszyło i można było wielokrotnie jeździć na tym samym bilecie
Nie, żebym się zamierzał kłócić, bo tego sposobu nie próbowałem, ale wydaje mi się, że rozpuszczalnik marnie by tu działał - taki bilet miałby od tego moczenia nieco zmieniony przez resztki tuszu kolor. Pamiętam natomiast, że do wywabiania (nie zmywania, tylko właśnie wywabiania) tekstów pisanych piórem, z powodzeniem używano fotograficznego utrwalacza. Sam kiedyś próbowałem - efekt, jak to u mnie, był dość dziadowski, ale rzeczywiście napisy bardzo mocno blakły.
Dla mnie, największą zaletą systemu perforowanego, była możliwość wielokrotnego w ciągu dnia (albo i za miesiąc ) używania raz skasowanego biletu. Dziurki definiowały jedynie datę i końcówkę numeru pojazdu. Z tymi drukującymi kasownikami rzecz się miała gorzej - tam oprócz daty był już cały numer boczny i numer kursu. Chociaż pod tym jednym względem w Warszawie było lepiej.
Offline